Rozdział 4. Smok wody

Poszliśmy wszyscy razem do pobliskiej karczmy jak gdyby nigdy nic. Usiedliśmy na miejscach i zamówiliśmy napoje i jedzenie dla każdego. Po chwili przyszedł do nas dla mnie wciąż tajemniczy krasnolud. Nie wiedziałem nic o nim. Było widać, że Variabilis wie kto to, jednak ja mu wciąż nie ufałem.

- A więc tak, musimy wskrzesić moje rodzeństwo. Znalazłem pewien sposób, aby zadziałało to tak jak chcę, aby działało. Niestety eliksiru nie użyjemy. I tak by umarli po chwili. Podczas moich poszukiwań dowiedziałem się, że jednak jest sposób na wskrzeszenie ich. Wystarczy, że sprawimy, aby jaja smoków wykluły się w miejscu, w którym jest kawałek jego duszy. Z reguły są to miejsca, które dla siebie stworzą, ich domy. Wszystkie tego typu rzeczy. - Powiedział Sagenduir. Byłem zaciekawiony tą rozmową jak nigdy dotąd. Wolałem jednak aby po mojej twarzy nie było tego widać więc siedziałem ledwo widoczny, jak na assasyna przystało i słuchałem jego wywodu o gatunku smoków. - Pierwsza będzie moja siostra, Daphne. Zamieszkiwała ona podwodną grotę z powietrzem. Wiem dokładnie gdzie się znajduje. Te jajka od dłuższego czasu czekają na wyklucie, a położenie ich w miejscu z duszą powinno spowodować natychmiastowe wyklucie. Zjedzmy, a następnie chodźcie za mną, pokażę wam gdzie jest dokładnie to miejsce do którego zmierzamy.

Tak jak ustaliliśmy po posiłku ruszyliśmy na krótką podróż nad samotne jezioro daleko w lesie. Czarodziej wskazał na jedno miejsce pod wodą i poinformował nas, że właśnie tam musimy pójść. Bardzo mnie ciekawiła ta historia cała, więc chciałem również sam zobaczyć czy to prawda. Od razu powiedziałem, że ja chce tam popłynąć i umieścić jajo na jego miejscu. Mimo sprzeciwów po chwili wziąłem jajo nabrałem powietrza i popłynąłem. Płynąłem dosyć szybko, starałem się jak najszybciej dopłynąć do miejsca docelowego, aby na pewno się nie utopić. Po drodze natrafiłem na miejsce, które przyciągnęło mnie w dół. Teraz było to dla mnie przydatne, jednak wiedziałem, żeby przy powrocie jednak nie natrafić na to miejsce, ponieważ mogłoby ono utrudnić mi powrót. Po chwili udało mi się dopłynąć do celu. Było to cudowne miejsce, wszędzie było dużo czerwonych akcentów kojarzących się z żywiołem ognia. Odłożyłem jajo i po chwili zaczęło pękać i wykluła się, jeszcze młoda, lecz szybko rosnąca wiwerna wody. Przekazałem jej informację, którą miałem, a ona po chwili wypłynęła na powierzchnię. Teraz czekała mnie droga powrotna do reszty.

Z ekscytacji zapomniałem wziąć duży zapas powietrza do ust i wypłynąłem z bańki. Nie zauważyliśmy wcześniej, że w tym jeziorze żyją drapieżne ryby, które postanowiły mnie zaatakować. Uciekałem jak najbardziej mogłem. W końcu udało mi się pozbyć ogona. Jednak kończyło mi się powietrze i akurat wpadłem w to nieszczęsne miejsce o którym miałem pamiętać.

Komentarze